Same problemy z tymi Dzikimi. Jeśli akurat nie są na swojej świętej ścieżce wojennej, to nawet da się z niektórymi plemionami utrzymać kontakt handlowy - i do tego potrzebni nam tacy ludzie, jak Takchawee. Nie, nie kłopocz się ze zwijaniem języka, możesz do niej mówić Gołąbek, podobno to właśnie znaczy jej imię w dialekcie szczepu, albo Chawee - wieść gminna niesie jednak, że jak źle położysz akcent w tym zdrobnieniu, to wyjdzie Ci bardzo nieparlamentarne słowo. Pieprzone dzikusy.  Urodziła się w wiosce szczepu Krees, nigdy nie została zesłana, nie znała tej naszej światłej "cywilizacji", ale jak już jej ktoś pokazał, to jej się spodobało. Hej, trochę przyzwoitości, przestań się gapić na... Plakietkę, ta, jasne. Oszczędzę Ci kłopotu, tam jest napisane "zaopatrzeniowiec". Co to oznacza dokładnie? A jeden Duch Pustkowia raczy wiedzieć. To, za co jest na liście płac u TransAm, obchodzi nas trochę mniej niż to, co załatwiamy z nią bezpośrednio... Masz jakieś nałogi? To szamanka przemytnictwa, ale nie usłyszałeś tego ode mnie. Nic nie wiesz. Nie rozglądaj się tak, zauważą! 

   Jedna uwaga... na co dzień jest raczej miła, całkiem dobrze też mówi po ludzku, a nie w tym ich chorym, łamiącym język bełkocie. Ale jak ją przypadkiem przydybiesz w którejś z jej kryjówek, jak mruczy coś nad stosikiem kości i trawy, to lepiej się bezszelestnie wycofaj. Tak na wszelki wypadek.