Tekst autorstwa Moth


Wiesz coś o Dzikich? Tak? To gówno wiesz. Nic nie wiesz o Dzikich, jeśli nie spojrzałeś w twarz Szaremu Kojotowi. Po namyśle może jednak nie chcesz patrzeć mu w oczy - mówi się, że wypalają duszę, przez jakieś ustrojstwo z duchami przodków, siłą poprzednich wodzów, ziołami... Jedno jest pewne - bliskie spotkanie z Szarym Kojotem kończy się zwykle nieciekawie dla każdego, kto nie jest Szarym Kojotem. Niewiele o nim wiadomo, ale to najpewniej ten sam seryjny świr, który kilkanaście lat temu dokonał paru morderstw przy pomocy li i jedynie noży rzeźnickich... Nie pytaj mnie, kurwa, skąd je wziął, samo wspomnienie mnie naciąga na solidnego pawia. Ciesz się, że cię tu wtedy nie było, żołnierze wariowali, ludzie bali się zasnąć w nocy. Czemu najpewniej? A, bo z Dzikimi nigdy nic nie wiadomo... Ale rysopis pasuje: wysoki jak sosna, skóra ciemna, poznaczona bliznami. Gdyby nie to całe natchnione pieprzenie religijne, można by nazwać go ojcem mafii narkotykowej - no właśnie, gdyby. Bo Dzicy nie dzielą się tajemnicami Matki Ziemi z byle kim, a już na pewno nie z twórcami Żelaznego Konia... nie patrz tak na mnie, oni naprawdę tak mówią. Pieprzone pojeby.

W każdym razie o Kojocie wiele nie wiadomo - i nie radzę próbować się dowiadywać u źródła.